Obserwatorzy

sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział 5

Z Dedykacją dla Sarusa ;) Gdyby nie ty nie byłoby tego Rozdziału. Mam nadzieję, że nigdy się nie zmienisz. Dziękuję, soczku marchewkowy xD.
Dziob
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Byłeś tam!- wyszeptał Sam- Zwiadowco, byłeś tam i nic nie zrobiłeś kiedy mi ją zabierano.- Gilan zdziwił się słowami mężczyzny. Byli teraz w chacie Sama. Zaprosił ich do siebie, a teraz on dziwnym wzrokiem patrzył na ściany, szepcąc co chwila o kimś. Gilan nie wiedział do kogo z nich mówił. Do niego raczej nie, nigdy się przecież nie spotkali. A co do Willa... Nie wiedział.
- Powiesz coś, Zwiadowco? - zapadła cisza. Sam opuścił głowę. Gilanowi było go żal. Stracił żonę i nienarodzone dziecko, a gdy później zaopiekował się małą dziewczynką na prośbę jej matki, która jak podejrzewał zmarła, stracił ją po piętnastu latach. Minęło od tamtego zdarzenia 5 lat, a mężczyzna nadal czuł ból po jej stracie. Mia - bo tak miała na imię - została porwana przez Skandian, Sam nie miał więc żadnej nadziei, że ją odzyska. Gilana dziwiło to, że dziewczyna nie wróciła do domu, po traktacie z Araluenem. Ale może umarła z przemęczenia jako niewolnica?
- Nic nie rozumiem - wyszeptał Will - Wszyscy Araluenczycy wrócili.
- Nie wszyscy! - krzyknął Sam - Gdyby wrócili wszyscy, to ona by tu była - Will patrzył się na mężczyznę. Gilan zobaczył, że Black dziwnie się patrzył na jego młodszego kolegę. Ale dlaczego? Coś w całej tej sprawie było nie tak.
~~~~~  
Skandianie zatrzymali się na chwilę gdy zobaczyli dwóch zwiadowców. Jednak nie zraziło ich to i ruszyli dalej. Mia zrobiła krok do tyłu, a jej oczy rozszerzyły się z przerażenia. Sam stanął przed nią i starał się ją w razie czego ochronić. Nim się obejrzała Zwiadowcy mieli już strzały na cięciwach. 
- Halt? - usłyszała. Młody głos zdziwił ją. 
- Tak jak się uczyliśmy, Will - odpowiedział głos drugiego Zwiadowcy. Chłopak skinął głową. 
Strzały wystrzeliły z cięciw w stronę wroga. Po nich następne. Mia wycofała się w stronę domu, ale drzwi były zamknięte. Nagle zobaczyła Skandiana po swojej lewej stronie. Pobiegła w prawo. Nagle coś zakryło jej oczy. Poczuła linę na rękach. Coś ją pociągnęło. Próbowała się uwolnić, ale nie dała rady. Jej nogi się uniosły nad ziemię. Worek został ściągnięty z jej głowy, a ona pobiegła ku burcie. łzy napłynęły jej do oczu. Nagle kogoś zobaczyła. Młody uczeń Zwiadowcy, siedział na koniu i patrzył się w jej stronę. Kaptur miał ściągnięty, mogła zobaczyć jego twarz. Ciemnobrązowe oczy patrzyły się na nią ze smutkiem. Na cięciwie miał strzałę, ale nie posłał jej. Nie chciał jej zrobić krzywdy. Ona odpłynęła patrząc na chłopaka w zwiadowczej pelerynie. 
~~~~~
W lesie słychać było stukot kopyt. Mały konik z jeźdźcem w siodle. Droga była mu znana, gdyż od lat co roku nią jeździł w jedno i to samo miejsce. W pewnym momencie, zaczął rozglądać się wokoło i nasłuchiwać. Jednak tym razem nie napotkał dwóch, dobrze mu znanych postaci. Jeździec zmarszczył brwi. Wjechał na dużą polankę tu i ówdzie usianą namiotami. Mnóstwo osób w zwiadowczych pelerynach przechadzało się i rozmawiało. Halt rozejrzał się za dwójką swoich uczniów. Nigdzie ich nie było.  Zszedł z konia. Coś tu było nie tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
NO I NARESZCIE !!!! Rozdział 5 napisany :)  Chociaż nie powala, i nie jestem z niego dumna.
Tradycyjnie przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Wszelkie opinie mile widziane. Jeszcze raz Sorry, że tak długo.
Liberati